Książka – Wyspa Motyli – Corina Bomann

Powieść Bomann zaczyna się tak, jak co najmniej połowa bestsellerów (lub hitów kinowych) dla kobiet: życie głównej bohaterki legło w gruzach. Na przestrzeni kilku dni Diana Wagenbach dowiadziała się o romansie swojego męża i straciła ukochaną ciotkę – Emmely. Jak na potencjalny bestseller przystało, wszystko dzieje się jednak po coś. Tuż przed swoją śmiercią Emmely poprosiła Dianę o rozwikłanie rodzinnej tajmnicy. Jedynymi wskazówkami są cztery przedmioty: wisiorek z dużym, błękitnym kamieniem, zasuszony liść pokryty osobliwymi znakami, fotografia kobiety na tle herbacianych wzgórz oraz przewodnik po Kolombo. Aby zdobyć więcej informacji na temat swojej rodziny, Diana musi udać się na Cejlon.
Podróż w poszukiwaniu własnej tożsamości jest naturalnie ideą dość zużytą i wyświechtaną. Ostatnimi czasy motyw ten został znacznie wyeksploatowany w bestsellerze autorstwa Elizabeth Gilbert – Jedz, módl się i kochaj. Klasyką gatunku jest również książka Frances Mayes Pod słońcem Toskanii. Z pewną ulgą zauważyłam, że Bomann odstąpiła nieco od schematu i poszerzyła swój tekst o kilka nowych wymiarów. Przede wszystkim Wyspa Motyli jest powieścią nie tylko dla kobiet, ale i o kobietach. Wielokrotnie czytamy, że „rządy mężczyzn zastąpił matriarchat” i rzeczywiście mężczyźni zostali przez Bomann odsunięci na margines narracji; ich rola jest co najwyżej drugoplanowa. Co więcej, relacje między bohaterkami powieści są wielorakie, przybierają różne formy i kształty. Począwszy od serdecznej między Dianą a Emmely, poprzez przyjań między Emmely a babką Diany – Beatrice, kończąc na tajemnicy łączącej Grace, praprababkę Diany z jej siostrą – Victorią… Przybliżając postaci kobiet z rodu Diany, Bomann przeplata teraźniejszość z zamierzchłą przeszłością. Pisarka wspomniała zresztą niegdyś o swoim zamiłowaniu do historii, zwłaszcza epoki wiktoriańskiej. Ostatecznie nie dziwi fakt, że na pierwszych stronach Wyspy Motyli pojawia się list pochodzący z 1888 roku.